
W ostatni weekend miałem przyjemność być w Tczewie. Bywam tam raz na rok, w drugiej połowie listopada - od kilku lat, właśnie w tym terminie odwiedzam znajomych. Schemat wizyty jest prosty. Przyjeżdżam o mniej lub bardziej późno-wieczornej porze w piątek po pracy. W sobotę rano wstaję i albo biegnę koło południa albo nie. Jeśli nie, to wtedy biegnę w niedzielę rano. Po południu natomiast wracam do domu. Poniżej przedstawiam moją trasę biegową.